Z reguły mamy długą listę uwag do naszych nastolatków, którą możemy wyrecytować z pamięci w środku nocy bez zająknięcia. Są tam rzeczy dla nas ważne, trudne, męczące. Jest tam przestrzeń na nasze codzienne frustracje, nerwy i bezsilność. A jaką listę zastrzeżeń wobec nas mają w głowie nasze dorastające dzieci? Często brak nam miejsca na taką refleksję. Mamy ukute przekonanie, że jeśli to ONI ze swojej strony wywiązywali by się z naszych oczekiwań i poleceń, to wszystko od razu lepiej by się układało.
Druga strona
Jest taka opowieść o ojcu, który miał już dość użerania się ze swoją nastoletnią córką. Siedząc w nocy w salonie, po raz kolejny czekając na jej spóźniony powrót, był zdeterminowany, żeby ostatecznie wyjaśnić sytuację. Postanowił ustalić pewne zasady, których córka miała przestrzegać w ich domu lub wyprowadzić się. Kartka szybko zapełniała się kolejnymi wymaganiami. Gdy skończył, zobaczył, jak wiele tego jest. Czekanie przedłużało się, więc pomyślał, że z drugiej strony napisze, czego córka może oczekiwać od niego, co jest jego odpowiedzialnością w tej relacji. Gdy skończył, zebrały mu się w oczach łzy – po jego stronie było znacznie więcej pracy. Jednak nigdy wcześniej w rozmowach nie zostało to poruszone, sam też wcześniej się nad tym nie zastanawiał.
Ta historia bardzo mnie porusza. Dotyczy ona odpowiedzialności osobistej rodziców, także ich przewodnictwa w rodzinie oraz kompetencji dzieci. Wprawdzie nastolatek, podobnie jak młodsze dzieci, najprawdopodobniej nie przygotuje samodzielnie takiej listy, nie nazwie i nie opisze konkretnie tego, czego mu brak w relacji z rodzicami, co go boli, co podcina skrzydła. Jednak właśnie przez swoje trudne zachowania, przesadne reakcje pokazuje, że w jego życiu emocjonalnym brak równowagi, w relacjach ze znaczącymi dla nich dorosłymi brak wartości odżywczych. Niestety często w takich chwilach odpowiedzią rodziców jest jeszcze więcej oczekiwań, warunkowania dobrej relacji od zmiany czy wyeliminowania konkretnych zachowań. To tworzy błędne koło, które rozpędza się coraz bardziej, gdyż dorastające dzieci odcięte są od więzi z najbliższymi osobami, przez co jeszcze trudniej jest im korzystać ze swoich zasobów i regulować swoje zachowania czy emocje.
Poczuć się jak w domu
Taka sytuacja sprawia, że nastolatek, który doświadcza emocji w nowym dla siebie wymiarze oraz zmian hormonalnych i fizjologicznych, czuje się niepewnie nie tylko w swoim ciele, lecz również w swoim najbliższym otoczeniu. Jeśli w domu nie ma wolnej przestrzeni na pobycie po prostu sobą, odkrywanie swojej natury, dowiadywanie się o sobie poprzez bliską relację z istotnymi osobami – dzieci zaczynają odczuwać rozdzierający brak przynależności. Nie mając żadnego miejsca ani osoby, wobec której czuliby się bezwarunkowo akceptowani, popadają w apatię, frustrację i zaczynają szukać schronienia za zatrzaśniętymi drzwiami swojego pokoju. Osłonięci kapturem zaciągniętym aż na oczy zapatrzone w ekrany, odcięci od otoczenia dźwiękami płynącymi przez słuchawki prosto do uszu, odpływają coraz częściej w anonimowy, wirtualny świat. Takie poczucie osamotnienia i braku zaangażowania w znaczące relacje często pcha nastolatków do poszukiwania akceptacji oraz potwierdzenia swojej wartości poza domem. Można mówić o dużym szczęściu, jeśli nastolatek pasjonuje się sportem i rozwija pod okiem trenera dostrzegającego w nim potencjał lub jeśli zaangażuje się w np. wolontariat i nawiąże bliskie relacje z osobami, które inspirują go do konstruktywnych działań. Często jednak taką przestrzenią, w której samotni nastolatkowie odczuwają, że mogą coś znaczyć, jest grupa równie zagubionych rówieśników, którzy zaczynają nawzajem sobie przewodzić pomimo braku kompetencji i doświadczenia do kierowania swoim życiem. W skrajnych przypadkach opuszczone dzieci są przyciągane przez sekty, które wykorzystując brak poczucia przynależności pochłaniają młodych ludzi.
„Jeśli chcemy pielęgnować w naszych dzieciach poczucie własnej wartości, to powinniśmy zadbać o to, by wiedziały, że należą i że ich przynależność jest bezwarunkowa.”
Potrzeba przynależności jest naturalnym dążeniem każdego człowieka i realizuje się w głębokich, bliskich relacjach z istotnymi osobami. Jeśli dorastający człowiek nie może odnaleźć bezwarunkowej przynależności w domu, będzie jej szukał na zewnątrz, często w mało umiejętny sposób. Aby poczuć się wartościowym może próbować dopasowywać się do rówieśników lub otoczenia, poświęcając swoje wartości i nigdy nie dowiadując się w pełni kim naprawdę jest. W badaniach prowadzonych przez Brené Brown, grupa ósmoklasistów określiła przynależność jako „bycie tam, gdzie chcesz być i gdzie Cię chcą.” Natomiast wpasowywanie się jako „bycie tam, gdzie naprawdę chcesz być, lecz nikomu tak naprawdę na twojej obecności nie zależy.” Uczniowie dzielili się też trudnym doświadczeniem braku poczucia przynależności w szkole. Jednak tym, co sprawiało im najwięcej cierpienia było odczuwanie braku przynależności w domu, względem własnej rodziny. Jako powody podawali między innymi: niespełnianie oczekiwań rodziców; nie bycie tak popularnym, jak oczekiwali tego rodzice; nie bycie tak bystrymi jak rodzice; brak zainteresowania ich życiem ze strony rodziców, a nawet nie posiadanie wystarczającej liczby przyjaciół.
„Nie ma wątpliwości, że zaangażowanie wymaga poświęcenia, lecz na to właśnie pisaliśmy się, gdy zdecydowaliśmy się zostać rodzicami.”
Funkcjonując na co dzień w domu, gdzie żyją nastolatki, warto się zastanowić, czy znajdujemy czasami miejsce na przyjęcie takiej perspektywy. Czy jesteśmy gotowi odpowiedzieć sobie na pytanie: jak naszym dorastającym dzieciom żyje się razem z nami pod jednym dachem? Jaki dajemy przykład swoim zachowaniem? Czy mogą na nas liczyć i czy ufają nam na tyle, żeby przyjść do nas w trudnych dla siebie sytuacjach? Wreszcie, czy jesteśmy gotowi usłyszeć ich prawdę, poznać ich emocje i doświadczenia, czy naszą postawą popychamy ich do kłamstwa i samotnego mierzenia się z problemami w obawie przed niezrozumieniem i odrzuceniem? Odpowiadając sobie na te pytania, warto być dla siebie wyrozumiałym i obdarować taką samą wyrozumiałością dzieci. Wierzę, że będąc autentycznymi ludźmi możemy tworzyć autentyczne relacje, na przykład poprzez otwartą rozmowę o problemach, błędach oraz wybaczanie sobie i innym. Jeśli pozostaje Ci jeszcze kilka lat życia pod jednym dachem ze swoim nastolatkiem, pomyśl o tym, że relacja, którą teraz zbudujecie zostanie Wam na resztę życia i nie jest za późno, żeby się nią zająć.
Wszystkie cytaty Brené Brown Z wielką odwagą